Nowoczesny kapitalizm nie jest wolny od wad, jednakże posiada również bardzo wiele zalet. Łatwo go krytykować jak również jego dzieci, czyli startupy. Należy sobie zdać sprawę, że obecnie mamy do czynienia z pewnym modelem biznesowym, zjawiskiem, którym jest ekonomia współdzielenia. Ten nowy rodzaj ekonomii coraz bardziej się uwypukla. Jego specyfika polega na tym, że konsumenci zamiast koniecznie coś posiadać, zwyczajnie chcą mieć do czegoś dostęp. Najnowsze obserwacje udowadniają, że lubimy wynająć mieszkanie, aniżeli miałoby ono stać puste, zaoferować komuś miejsce w samochodzie, niż jeździć samemu itp. Postanowiono więc zbudować na tym pewien model biznesowy, jednocześnie ułatwiając ludziom życie.
Jakkolwiek na to nie spojrzeć, to podstawą nowej ekonomii jest chęć dzielenia się. Krytycy startupów bardzo często porównują Ubera do XIX-wiecznych amerykańskich kopalń. Oczywiście, w jednym elemencie można się zgodzić. Właściciele ówczesnych kopalń zbudowali system, w którym górnicy czuli się wolni, ale tak naprawdę byli całkowicie uzależnieni od zleceniodawców. Uber co prawda dyktuje kierowcą warunki, marże, stawki i ustala standardy. Tak czy owak nie można wszystkich nowych przedsiębiorstw wrzucać do jednego worka. Akurat Ubera do reprezentantów ekonomii współdzielenia bym nie zaliczył. Wymaganie pewnych standardów i konkretnych zachowań jest prawem każdego pracodawcy. Kierowcy bardzo często kupują nowe auta, aby dokonywać przewozów w celach zarobkowych. Ekonomia współdzielenia przecież mówi o rzeczach, które leżą odłogiem i się marnują.
Inaczej to wygląda w wypadku czegoś takiego jak BlaBlaCar. Tutaj ewidentnie chodzi o chęć podzielenia się miejscem w aucie, które zapewne by się zmarnowało. Płatność nie jest wynagrodzeniem za konkretną usługę, lecz „zrzuceniem się” na koszta przejazdu i zapłatą za przysługę. To, że pośrednik między kierowcą a pasażerem bierze pewną prowizję, nie jest przecież powodem do uważania tej firmy za wcielone zło.
Zwyczajna reakcja rynku – była potrzeba i ktoś ją zaspokoił. Jeśli ktoś wpadł na świetny pomysł, zrealizował go, to nie widzę powodu, aby odbierać mu szansę na zarobek. Podobnym przykładem jest AirBnB. Cały czas w internecie toczy się burza, że przecież nie podlegają one takim samym regulacjom jak hotele lub inne miejsca oferujące nocleg. Osobiście uważam, że niektóre regulacje są zwyczajnie zbędne. Prawda jest taka, że startupy są krytykowane w dużej mierze ze względu na to, że wywodzą się z branży internetowej. Cóż, żyjemy w XXI wieku. Rewolucja internetowa pomogła uświadomić nam, że ludzie nie tylko odczuwają chęć posiadania, ale również potrzebę dzielenia się nimi – czego chętnie dokonują właśnie za pośrednictwem internetu. Jeśli coś nie jest jeszcze uregulowane prawnie, nie oznacza, że jest złe. Może się okazać, że właśnie te elementy są przyszłością naszej cywilizacji.
Czasy i ludzie się zmieniają. Dotyczy to także takich sfer życia jak chęć posiadania i współdzielenia się innymi za pośrednictwem internetu. To, że coś nie jest jeszcze uregulowane przepisami nie oznacza, że jest złe samo w sobie. Nie oznacza też, że nie jest przyszłością gospodarki czy po prostu naszej cywilizacji. Jeśli ludzie odczuwają potrzebę zmian i powstają modele biznesowe lepsze od obecnie istniejących, to powinno się je zalegalizować.