Miłośnicy komiksów traktują kolejne albumy i zeszyty o ulubionych bohaterach nie tylko jako obiekty kultu, ale i jako lokatę kapitału. Kręci ich rynek tak zmienny, jak zwroty akcji obrazkowej fabuły. Komiks realnie narodził się w USA w XIX w. Owszem – pierwsze „historyjki obrazkowe” pojawiły się już w średniowieczu, jednak to dopiero rozwój prasy codziennej oraz coraz szersze upowszechnienie umiejętności czytania spowodowały jego rozwój. Słowo komiks pochodzi od angielskiego słowa „comic”, co oznacza element humorystyczny. Takie też były pierwsze komiksy – krótkie, zabawne i lekkie, mające stanowić chwilę oddechu po cięższych tematach prasowych.
Z czasem komiks zyskał sporą samodzielność. „Wyszedł” z prasy i „wszedł” do obiegu jako twór indywidualny. Tym samym początek wieku XX to początek ery obrazkowej. Komiks miał być tej ery najbardziej wymownym elementem.
Jak obecnie wygląda rynek handlu komiksami? Tak, takie coś istnieje i choć funkcjonuje na uboczu pola zainteresowań większości inwestorów, to jednak potrafi przynieść spore zyski.
O komiksie warto rozmawiać rozpatrując trzy rynki – amerykański, europejski i najskromniejszy z nich – polski. Skromny, nie oznacza jednak mało wartościowy: sam handel oryginalnymi planszami komiksowymi to w Polsce rynek wielkości dwóch milionów złotych. W Europie i USA te kwoty sięgają miliardów.
Superbohater Ameryki idzie za miliony
Ale wciąż trzeba wrócić do historii. Konkretnie – do roku 1938, kiedy w pierwszym numerze pisma „Action Comics” pojawił się superbohater znany chyba każdemu człowiekowi na Ziemi – Superman. Numer „Action Comics” z tym bohaterem w 1938 r. wart był 10 centów. W roku 2014 egzemplarz oceniony w skali CGC (Certified Guaranty Company) na 9/10 – skala opisuje autentyczność i jakość wydania – kosztował 3 min 207 tys. 852 dolary. Oczywiście znalazł nabywcę, zaś szacuje się, że innych egzemplarzy tego wydania zachowało się na całym świecie jedynie sto sztuk.
Stany Zjednoczone to raj dla poszukiwaczy komiksów o superbohaterach – zeszyty z przygodami nie tylko Supermana, ale i Batmana, Spidermana czy bohaterów spod znaku X-Men sprzedawane są za astronomiczne kwoty. Nawet niszowi i nieudani superbohaterowie, jak stworzony krótko po Supermanie Fantom mogą liczyć na szacunek inwestorów; ba, często to stare zeszyty z ich przygodami osiągają wyższe kwoty niż kolekcjonerskie egzemplarze komiksów z popularnymi postaciami. Nie tylko numery 001 przygód (pierwszy numer Spidermana kosztuje milion dolarów, X-Menów – pół miliona, pierwszy komiks z Batmanem z „Detective Comics” – ponad dwa miliony dolarów), ale też zeszyty opisujące rozmaite zwroty akcji w opowieściach o bohaterach, a także – oryginalne fabuły przynoszą zysk. Przykładowo – artystyczny projekt komiksowy „Arkham Asylum” opisujący losy Batmana zamkniętego w szpitalu psychiatrycznym kosztował kolekcjonera około dwóch tysięcy dolarów. Jego cena jednak wystrzeliła w momencie premiery gry, będącej luźną adaptacją fabuły komiksu – podskoczyła do 20 tys. doi.
Tu widać jak na dłoni główną trudność w obcowaniu z rynkiem dla niezaznajomionego z nim inwestora – ceny poszczególnych albumów i pojedynczych plansz ulegają gwałtownym wahaniom – cena komiksu może wzrosnąć lub zmaleć w oparciu o nie-związane z komiksem czynniki. Przykładowo, zostańmy przy Batmanie, cykl zeszytów „Knightfall” opisujący upadek Batmana i pokonanie go przez niegodziwego Bane’a od momentu premiery cieszył się zainteresowaniem kolekcjonerów. To zainteresowanie gwałtownie wzrosło po zapowiedzi filmu „The Dark Knight Rises” Christophera Nolana, który miał być filmową adaptacją fabuły „Knightfall”. Gdy film trafił do kin i okazał się artystycznym i komercyjnym sukcesem, cena cyklu zeszytów sięgnęła 15 tys. doi. Choć rzecz jasna, chętny nabywca zapewne dałby za niego i więcej.
Równie ciekawie rosła cena komiksu X-Men opisującego linię fabularną o podróży bohaterów w czasie. Ceny zeszytów o X-Menach zmieniają się po premierze każdego filmu (tutaj z ich poziomem artystycznym bywa różnie), jednak gdy ster reżyserski znów ujął Brian Singer i wyreżyserował „X-Men: Days of Futurę Past” w gwiazdorskiej obsadzie (Hugh Jackman, James McAvoy, Patrick Stewart, lan McKellen, Jennifer Lawrence, Halle Berry) i film okazał się sukcesem, cena oryginalnych zeszytów „Days of Futurę Past” przekroczyła 100 tys. doi. (I), ale tylko za idealnie zachowane egzemplarze.
Europejski rysunek z ambicjami
Rynek amerykański jest w pewnym sensie odwrotnością rynku europejskiego.
Komiksy są tam traktowane bardziej jako obiekty kolekcjonerskie (collectors items) aniżeli drogie dzieła malarstwa, jednak zeszyty osiągają ceny porównywalne z obrazami mistrzów.
O ile w Stanach Zjednoczonych komiks jest traktowany jako towar, w Europie mówi się o komiksie jako sztuce. Przodują tutaj twórcy z Belgii – ojczyzny europejskiego komiksu. Europa nie jest przesiąknięta kulturą superbohaterów w trykotach – komiksy europejskie należą do kategorii „18 plus” – słyną z obecności elementów obyczajowej brutalności i śmiałej erotyki. Więcej -to właśnie artysta Milo Manara – autor licznych komiksów erotycznych – należy do najbardziej pożądanych autorów. Plansze przedstawiające roznegliżowane piękności z jego dzieł na aukcjach osiągają ceny kilku-kilku-dziesięciu tys. euro.
Podobnie wysoko wyceniane są dzieła i innych artystów – rysowników ze Starego Kontynentu. Najdroższy europejski komiks to bez wątpienia „Beano” – brytyjski, humorystyczny cykl dla dzieci autorstwa Dudleya Watkinsa. Podczas ostatniej aukcji w Paryżu pierwszy numer tego komiksu z 1938 r. osiągnął cenę 100 tys. euro. Eksperci nie mają wątpliwości – ten trend będzie się utrzymywał. Vincent Zurzolo z Metropoliscomics. com tak ocenia sytuację: „Europejskie komiksy są fantastyczne. Jestem pod wrażeniem kunsztu artystycznego i jakości tych publikacji. Niektóre z nich, choćby »Beano«, osiągają naprawdę wysokie ceny. Niewątpliwie europejskie komiksy będą zyskiwały na wartości, ale ich ceny nie dorównają tytułom amerykańskim”.
Wynika to z dwóch przyczyn. Pierwsza to liczba czytelników – w USA komiks jest zjawiskiem masowym, w Europie zaś domeną koneserów. Druga przyczyna tkwi w procesie produkcji – premiery w USA mają miejsce praktycznie codziennie – zeszytów, albumów, wznowień i nowych fabuł są tysiące rocznie. Tymczasem premiera każdego europejskiego komiksu jest wydarzeniem artystycznym. To kolejny paradoks tego rynku: elitarność komiksu europejskiego nie przekłada się na wysokie ceny u kolekcjonerów. To właśnie przytłaczająca liczba premier amerykańskich dyktuje koszty, jakie musi ponieść kolekcjoner nabywający rzadki, cenny egzemplarz.
– Sztuka komiksu stała się już pełnoprawną częścią rynku sztuki współczesnej, a liczne przykłady zarówno z rynków zagranicznych, jak i krajowego pokazują, że starannie wybrana plansza komiksowa może sprawdzić się również jako lokata kapitału – mówi Maciej Kossowski, prezes firmy doradczej Wealth Solutions.
Polski człowiek-legenda
Co dla nas ważne – triumfy komiksów europejskich mają swój wyraźny polski rys, bo czołowym rysownikiem wielu kultowych albumów jest Grzegorz Rosiński. To człowiek – legenda i artysta, którego plansze osiągają zawrotne ceny podczas aukcji.
Rosiński opuścił kraj jeszcze w okresie PRL. Pojechał do Belgii, gdzie poznał Jeana van Hamme’a -genialnego i znanego już wtedy w Europie scenarzystę. To w głowach tych dwóch artystów narodziła się postać Thorgala – przybysza z kosmosu, który zaadoptowany zostaje przez wikingów i wraz z nimi przeżywa przygody w fantastycznej wersji Europy doby wczesnego średniowiecza. Plansze, a także pojedyncze egzemplarze „Thorgala” cieszą się niesłabnącą popularnością wśród kolekcjonerów i osiągają podczas aukcji zawrotne ceny. Podobnie jak inne dzieła tworzone przez duet Rosiński–van Hamme: oryginalna okładka albumu „Szninkiel” została w Paryżu zlicytowana za kwotę 55,5 tys. euro.
Rosiński jest jedynym Polakiem, którego prace osiągają takie ceny. Polski komiks jest hybrydą rozwiązań amerykańskich i europejskich. Ma korzenie w PRL, więc role superbo-haterów zajmują bohaterowie tacy jak Kapitan Milicji Obywatelskiej Żbik, Janosik czy Hans Kloss. Artystycznie zaś polski komiks prezentuje mniej sztampowy, a bardziej kunsztowny, europejski rys. Nawet stare egzemplarze Klossów rysowane były znakomicie (wspomniany już Grzegorz Rosiński także wykonał wiele plansz). Z kolei Janosik, choć słabszy artystycznie, operuje ciekawą gamą kolorystyczną nadając przygodom bohaterskiego górala mroczniejszy rys.
Nasz komiks współczesny także nie ma się czego wstydzić. Takie postaci jak Jan Hardy czy Biały Orzeł wprost odwołują się do amerykańskich superbohaterów, z kolei rysownik Piotr Kowalski swoim przepięknie namalowanym „Gailem” odwołuje się do kunsztu komiksu belgijskiego, gdzie jest zresztą bardzo ceniony.
Nie można nie powiedzieć o zyskującym popularność cyklu: „Jeż Jerzy”. Ta absurdalna, humorystyczna produkcja duetu Artur Skarżycki – Tomasz Leśniak opowiada o jeżu przeżywającym rozmaite przygody
w siermiężnych polskich realiach. Dresiarze, agresywne media – oto przeciwnicy Jerzego.
Inwestycja w komiks to trudna sztuka. Rynek jest bowiem bardzo nieobliczalny – także ten polski.
– Jest on z jednej strony rynkiem klasycznym, związanym z Januszem Christą, z Papciem Chmielem, „Tytusem, Romkiem i Atomkiem”, „Kapitanem Żbikiem”, „Kapitanem Klossem”, a z drugiej strony – także ze sztuką młodych artystów – zauważa Marek Kasperski, ekspert rynku komiksowego i dodaje: – Rynek plansz komiksowych w Polsce jest bardzo obiecujący z tego względu, że mamy wielu świetnych autorów, którzy już funkcjonują na rynku międzynarodowym, np. Szymon Kudrański czy Grzegorz Rosiński, który jest niekwestionowaną gwiazdą światowego formatu.
Podobnego zdania jest Konrad Szukalski, wiceprezes domu aukcyjnego Agra-Art: „Szybko rośnie grupa kolekcjonerów oraz ceny na licytacjach. Na naszych oczach komiks staje się rozsądną ofertą dla inwestorów poszukujących okazji na niezły zarobek. To tylko kilka powodów, dla których podjęliśmy decyzję o organizacji pierwszej w Polsce internetowej Aukcji Sztuki Komiksu i Animacji”.
Polski rynek komiksu wciąż żyje jednak inwestycjami w wydawnictwa zagraniczne. Rodzime produkcje są raczej towarem dla miłośników tej formy sztuki, aniżeli lokatą dla inwestora. Ten z pieniędzmi wybierze się na zakupy za Ocean – do ojczyzny sztuki obrazkowej. Cóż, tam i tylko tam spełnia się amerykański sen o sukcesie: od zera do… wielu zer na koncie.
Najdroższe komiksy w dziejach:
Nazwa: Action Comics, No. 1 Wartość: 2161 000 dolarów Rok: 1938
Nazwa: Detective Comics, No. 27 Wartość: 1 380 000 dolarów Rok: 1939
Nazwa: Superman, No. 1 Wartość: 670 000 dolarów Rok: 1939
Nazwa: Ali American Comics, No. 16 Wartość: 430 000 dolarów Rok: 1939
Nazwa: Marvel Comics, No. 1 Wartość: 420 000 dolarów Rok: 1939
Nazwa: Detective Comics, No. 1 Wartość: 405 000 dolarów Rok: 1937
Nazwa: Batman, No. 1 Wartość: 359 000 dolarów Rok: 1940
Nazwa: More Fun Comics, No. 52 Wartość: 316 000 dolarów Rok: 1940
Nazwa: Flash Comics, No. 1 Wartość: 289 000 dolarów Rok: 1940
Nazwa: Amazing Fantasy, No. 15 Wartość: 280 000 dolarów Rok: 1960 (okładka z 1962 r.)