Zdążyliśmy już przyzwyczaić się do tego, że zewsząd napływały do nas informacje, że podstawowym problemem mieszkalnictwa są przepełnione mieszkania i ich niewystarczająca ilość. Okazuje się jednak, że w wielu światowych metropoliach jest zupełnie odwrotnie. Powszechnie znany był przypadek Detroit, ale obecnie problem dotyczy już wielu miast. Co gorsze, problem ten cały czas narasta i staje się bardziej dotkliwy.
Do największych i najmodniejszych miast europejskich napływa kapitał spekulacyjny, który przede wszystkim lokowany jet właśnie w sektorze nieruchomości. Deweloperzy mają nadzieję, że osiągną większy zysk z tytułu wzrostu wartości mieszkań, więc są niezbyt chętni poświęcić je na wynajem. Wychodzi więc na to, że zwiększany jest popyt, ale przy okazji zmniejszana jest podaż lokali na rynku. W wyniku takiego stanu rzeczy pompowane są ceny nieruchomości, a to źle wpływa na możliwość zaspokojenia potrzeb mieszkaniowych. Warto zaznaczyć, że nie jest to problem jedynie Europy, ale również Australii, Ameryki Północnej, a nawet Azji.
Jest to problem na tyle poważny, że zostały podjęte już realne działania, aby odwrócić ten stan rzeczy. Dla przykładu, we Francji, gdzie odsetek pustych mieszkań jest stosunkowo wysoki, wprowadzono od nich specjalny podatek, który stanowił 20% wartości czynszu. Nie przyniosło to jednak zamierzonych skutków, ponieważ ilość pustych mieszkań cały czas rosła. Podjęto więc bardziej radykalne decyzje i podniesiono podatek do 60%. Na skutki tego zabiegu cały czas czekamy.